Info

avatar Autorem wypocin po wyścigach jest Marcin™ z Wrocławia. Mam przejechane 6120.13 kilometrów w tym 6.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.82 km/h i się wcale nie chwalę.
Szosówką jeżdżę od 26 lutego 2014 roku. Tutaj są wpisy dotyczące wyłącznie wyścigów, w których brałem udział. Treningi i inne takie na Strava/Endomondo.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Activities for czach

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy czach.bikestats.pl
  • DST 258.60km
  • Czas 09:55
  • VAVG 26.08km/h
  • HRmax 151 ( 83%)
  • HRavg 125 ( 69%)
  • Sprzęt Egberts Boreas
  • Aktywność Jazda na rowerze

I Supermaraton „Szlakiem Don Kichota”, czyli...

Sobota, 22 sierpnia 2015 · dodano: 23.08.2015 | Komentarze 0

… jak napisała Renata: „ból mija, rezygnacja boli”.
Ale od początku.
Dziewczyny od końca lipca zmagają się z chorobą - grypa! (w trakcie najgorętszego lata w historii). Mnie dopadło na cztery dni przed maratonem. Katar, kaszel, ból gardła, ogólne osłabienie. Tragedia.
W piątek, po południu, ruszyliśmy do Nietążkowa.
Podróż z „przygodami” - korki, szukanie noclegu, ale udało się. 
Wieczorem lekki stres, kłopoty z zaśnięciem, „Harry Potter” w TV i… coraz gorzej się czuję. W nocy obudziłem się i zastanawiałem się, czy w ogóle wystartować - czułem się po prostu fatalnie. Na szczęście szybko zasnąłem i obudziłem się o 5:00. Śniadanie, herbata i… rozgrzewka. Gdy wychodziłem z domu akurat wschodziło Słońce a na liczniku… aż 9°C! :-) Rękawki i pelerynka obowiązkowe.
Rozgrzewka, czyli dojazd do Nietążkowa = 10 km. W sam raz. Ale cały czas zastanawiałem się: startować, czy nie? Ale jak mnie wyczytano to przecież nie odpuszczę. ;-) Ruszyliśmy grupą, ale ja od samego początku odstawałem od grupy i jechałem… nie, nie sam. Dołączył do mnie Irek. I tak sobie kręciliśmy. Ponieważ było bardzo miło to… nieco zwolniliśmy. Dlaczego? No przecież jak dwóch facetów się spotka to muszą być ploty! ;-) I tak przez kilka kilometrów sobie plotkowaliśmy wyprzedzani przez późniejsze grupy. A co? Kto zabroni? ;-)
Pierwsza pętla minęła bez… no właśnie! Bez wiatraków! Jeden na PŻ i to wszytko. Oj, chyba Don Kichot przed nami wszystkie anihilował. ;-)
Wjazd na pierwszy PŻ - zamówiłem 2x kurczak i raz frytki, ale niestety nie było. Na drugim miał być schabowy. ;-)
Co mi najbardziej utkwiło na pierwszej pętli? Irka Garmin i nawigowanie po trasie. Ja też wgrałem trasę, ale zapomniałem odpalić. ;-) Dwa razy źle pojechałem i Irek mi zwrócił uwagę. Generalnie trasa była bardzo dobrze oznakowana (jeżeli chodzi o ilość strzałek i miejsca), ale strzałki były trochę małe i można było je przegapić. 
Tak czy inaczej, dojechaliśmy do Nietążkowa. Niestety, Irek odpuścił dalszą jazdę i następne kilometry kręciłem sam. 
Pierwsze co rzuciło się w oczy i w ogóle w całe ciałko to… wiatr! Oj, jechało się naprawdę ciężko. 40 km pod wiatr porządnie mnie zmęczyło. Trasę zapamiętałem, więc nie miałem problemów - jechałem na pamięć
Na tym okrążeniu było mi naprawdę ciężko. Bardzo mocny ból gardła przeszkadzał w uzupełnianiu płynów i innych takich ;-) a kaszel powodował, że oglądałem się za siebie, czy aby płuc nie wyplułem. ;-)
Tuż przed Śmiglem, jakiś matoł w białym samochodzie dostawczym chyba chciał mnie zabić, bo jak inaczej określić wyprzedzanie na czołówkę? Szkoda, że nie zapamiętałem numeru rej. 

Po PŻ zdecydowałem: jeżeli zostanę zdublowany - rezygnuję z trzeciej pętli. Jeżeli na mecie będą dziewczyny po rodzinnym - rezygnuję. Dojechalem do Nietążkowa i ani mnie nie zdublowano, ani dziewczyn nie było. Chwilę na nie czekałem i stwierdziłem to co napisała Renata i co jest mottem maratonu Liczyrzepa w Karpaczu - Ból mija, rezygnacja boli. Ruszyłem na trasę. Jeżeli mam być szczery to z tego okrążenia pamiętam tylko liczby na Garminie. Czas i dystans. Dystans i czas. Czasami coraz niższe tętno, kadencja i prędkość. Aby dojechać. Jeszcze tylko 80… 60… Hopki, PŻ i do mety. Kręcić, kręcić. Nie zastanawiać się. Do przodu i do mety.

A na mecie - ojadłem się drożdżówek - PRZEPYSZNE! Majka, oczywiście, zjadła mój obiad - aby nabrać sił na losowanie. ;-)
A losowanie? Kurczę, organizatorzy obdarowali chyba wszystkich, którzy zostali. Każdy dostał jakiś upominek. 
Majka dwa razy - wylosowała siebie i dostała podarunek za losowanie. Ale hitem było pierwsze losowanie Majki. Wylosowała… kuchenkę mikrofalową do Izy. Oj, tego to jeszcze nie grali. :-) Oczywiście musiałem ją później nosić. Teraz myślę, jak ją zainstalować w samochodzie aby była kuchenką na maratony. ;-)

Na koniec podziękowania:
- dla Organizatorów - zrobiliście świetny maraton. Szacun.
- dla sponsorów - wiecie dlaczego. ;-)
- dla motocyklistów
- dla osób, które obstawiały skrzyżowania.

A na koniec mały niedosyt. Była szansa na pudło. ;-) Gdyby była klasyfikacja mundurowych na dystansie GIGA. ;-) 

Foto. © by Piotr Ciesielski

Kategoria maraton



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa iesci
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]